- Co ty tu jeszcze robisz? - spytała Olivia.
- Szukałam ciebie.
- Alex nie lubi spóźnialskich - powiedziała ciągnąc Mię za sobą w przeciwna stronę niż wyjście - Wyjdziemy wyjściem awaryjnym tu jest zbyt tłoczno - rzuciła w stronę dziewczyny.
- Alex? - zdziwiła się Bell.
- Skrót od Alexander - odparła wampirzyca otwierając metalowe, ciężkie drzwi z zieloną tabliczką z napisem " WYJŚCIE EWAKUACYJNE"
- Aha. Gdzie byłaś ? - zapytała Mia.
Olivia nic nie powiedziała. Wyszła na zewnątrz, a Bell zrobiła to samo. Było już dawno po północy - wampiry o tej porze są najbardziej aktywne - a na niebie połyskiwały srebrne gwiazdki. Lekki wiaterek muskał policzki elficzki co spowodowało, że przemknął przez jej ciao dreszcz. Mia owinęła się swetrem i skrzyżowała ręce na piersi. Szły w ciszy.
- Czemu mi nie powiesz gdzie byłaś? - przerwała ciszę Bell.
- Cały czas z tobą - odparła bez głębszego tłumaczenia.
- Nie wydaje mi się - powiedziała elficzka mrużą oczy - Szukałam cię.
- Pośród tylu wampirów trudno jest kogoś znaleźć - skwitowała Olivia.
Mia przestała wnikać- bowiem nie chciała być wścibska i nic nie powiedziała.
Po chwili milczenia Rood odezwała się:
- Może ci coś o sobie opowiem?
- Dobry pomysł - uśmiechnęła się elficzka.
- Jestem Olivia Rood mam 32 lata czyli bardzo mało jak na wampira. Kocham ciuchy i każdy możliwy kolor dlatego też jestem projektantką mody. Mój przyjaciel to Jackob Green. Wydaje mi się, że na razie to wystarczy. - powiedziała.
- Jackob jest łowcą ?
- Chyba ci o tym wspominałam, ale tak. Został nim by pomścić ojca. - dodała a na jej twarzy było widać cień smutku.
- Przepraszam jeśli nie powinnam pytać.
Zaległa długa cisza, którą przerwała Mia pytając o ciuchy. Tak więc dziewczynki szły razem w wzdłuż szarych budynków rozmawiając o ubraniach. Minęły już dom C i za chwilę miały wejść do budynku B, kiedy coś skoczyło z dachu prosto przed roześmianymi dziewczynami. Był to zombie. Jego poszarpane, brudne w krwi i ziemi ubranie zwisało na chudym lekko zielonkawym ciele. Nie miał prawej stopy i lewego oka z obu ran sączyła się czarne maź. Mia krzyknęła ze strachu, a Olivia wyciągnęła z lewego buta sztylet. Próbowała ochronić siebie i i swoją przyjaciółkę, ale zombie był silniejszy - chociaż już dawno nie żył - i groźniejszy. Olivia dźgała potwora w szyję, brzuch i kolana lecz nic z tego - nie była bowiem wyszkolonym łowcą. Mia krzyczała tak głośno, aż brakło jej tchu i właśnie dzięki temu ktoś ją usłyszał. Z budynku B wybiegł Alex z wielkim srebrnym mieczem i z szybkością pojawił się obok bezbronnych dziewczyn. Pozbawił zombie rąk z których tryskała czarna maż przebił nie bijące serce, a na końcu pozbawił stwora głowy.
Niestety to nie pomogło dobić go do końca bowiem potrzeba magicznej mocy elfów, aby zniszczyć zombie. Alex zaklną pod nosem i krzyknął do Olivii:
- Biegnij, po pomoc!
Dziewczyna znikła z wampirzą szybkością, a Weyland walczył z (już zmaterializowanym) zombie. Chłopak osłaniał elficzkę jak tylko mógł lecz wiedział, że długo nie da rady. Miał głęboką nadzieje, że uda mu się utrzymać wroga jak najdłużej w kawałkach - tylko tak elf może go zniszczyć - ale potwór ponownie poskładał się w całość.
"Spróbuj uciec" usłyszała w głowie Mianella - był to głos Weyland'a. Jak - zastanawiała się elficzka słyszy głos chłopaka swojej głowie. "Nie zastanawiaj się tylko uciekaj!" usłyszała ponownie. Mia odwróciłaś się na pięcie i zaczęła biec w przeciwną stronę, oddalając się od walczącego zombie i Alexa. Biegła ile miała sił w nogach na czole pojawiały się kropelki potu, a serce łomotało jej w piersi. Bała się, że chłopak zginie ten potwór był zbyt silny, a po wampirze było widać zmęczenie. Miała nadzieję, że pomoc przyjdzie szybko. Biegła cały czas przed siebie, aż w końcu znalazła się na końcu rzędu 4 przy budynku Z. Stanęła i spojrzała za siebie. Ujrzała bowiem scenę którą tak pragnęła - pomoc nadeszła - jeden z elfów zniszczył zombie swoją mocą, zalśniły złote iskry i wróg zniknął.
Mianella uśmiechnęła się i już chciała pobiec w stronę sprzymierzeńców, kiedy coś szarpnęło jej rękę i wbiło w nią zęby. Z gardła elficzki wyrwał się głośny wrzask (ból był silny), który zaalarmował Alexandra, Olivię i kilku wampirów oraz elfa. Wszyscy puścili się pędem w jej stronę niestety dziewczyna upadła z bólu na ziemię. Wampiry z elfem niszczyły zombie, a Alex i Olivia zajmowali się Mią.
- Głęboka rana - powiedział Weyland przeklinając pod nosem.
- Trzeba ją stąd zabrać - uznała Olivia.
Alex wsunął ręce pod nogi i szyję elficzki i delikatnie ją podniósł. Dziewczyna przywarła do twardej piersi wampira lekko pojękując. Ta rana bolała strasznie i mocno krwawiła. Na ziemi, gdzie leżała została kałuża krwi. Młody Weyland ruszył z wampirzą szybkością w stronę 2 rzędu. Zostawiając za sobą walczących z zombie. Biegł jak najszybciej mógł - wiedział bowiem, że jeśli nie pomoże dziewczynie to ta umrze - mijał szare budynki i kilku wampirów. Po kilku minutach znalazł się przed budynkiem F w rzędzie 2. Za nim pojawiła się Olivia i otworzyła drzwi kopniakiem. Weszli do środka - było to białe, czyste pomieszczenie z niebieskimi fotelami i schodami po lewej - skierowali się ku schodom i "przeskoczyli je" jak najszybciej. Góra budynku była biała i stało tu kilka łóżek, a na końcu pokoju znajdowały się drzwi, które się otworzyły. Stała tam kobieta w białym kitlu z stetoskopem wyszytym na piersi. Lekarka podbiegła do nich i nakazała, aby położyli (już nie przytomną) Mię na łóżku. Była elfem - świadczyły o tym szpiczaste uszy - zobaczyła ranę i pobiegła do drzwi w których zniknęła. Po minucie wróciła z buteleczką fioletowego płynu i z zielonym liściem.
- Trzymajcie ją - nakazała.
Otworzyła butelkę nasączyła jej zawartością liść i położyła na ranie. Bell otworzyła oczy i krzyknęła - ból rozrywał jej rękę - z jej oczu popłynęły łzy. Chciała jak najszybciej pozbyć się tego co leżało na ciele, ale Olivia i Alex trzymali ją i nie pozwolili się ruszyć.
- Dopóki rana nie przestanie krwawić będzie bolało - powiedziała lekarka - więc lepiej się nie ruszaj -dodała i polała ranę fioletowym płynem. Ból w ręce Mianelli nasilił się i dziewczyna zemdlała.
- Mia?! - powiedziała przerażona Olivia.
- Spokojnie zrobiłam to specjalnie, nie będzie czuła bólu. Możecie ją puścić - wyznała z troską w głosie i spojrzała na jeszcze krwawiąca ranę.
- Powinna już się zagoić - zaniepokoił się wampir.
- Muszę użyć mocy. Odejdźcie od łóżka - rozkazała.
Wampiry posłuchały się i odeszły kilka kroków. Elficzka położyła dłonie na ranie i zaczęła wypowiadać elfickie czary. Z rany przestała cieknąć krew, a skóra zaczynała się zrastać. Niestety za późno, by zabliźniła się do końca. Na ręce dziewczyny pojawił się znak. Znak, który zawsze będzie świeży.
- Tak myślałam - powiedziała smutno - Znak zombie.
Alex wściekły skierował się na schody.
- Dokąd idziesz? - spytała Olivia podchodząc do łóżka na którym leżała przyjaciółka.
- Dowiedzieć się jak zombie znalazło się w mieście - odparł schodząc na dół.
*
- Co robiły zombie na naszych terenach? - wrzasnął Alex wchodząc do gabinetu ojca.
Było to obszerne, jasne pomieszczenie z różnymi odcieniami czerwieni na ścianach i zasłonach. Na środku stało ciężkie, drewniane biurko i skórzane krzesło, które dumnie zasiadał Richard.
- Po pierwsze nie krzycz, po drugie jeszcze tego nie zbadaliśmy po trzecie co z Mią? - odpowiedział pan Weyland opierając łokieć o oparcie krzesła.
- Została pogryziona przez zombie i ...- urwał młody wampir przeczesując ze wściekłości kruczoczarne włosy - i został znak - dokończył, a na twarzy jego ojca pojawiło się zmartwienie.
- Jej ojciec nie może się dowiedzieć - powiedział stanowczo Richard - Gdzie ma znak?
- Na prawej ręce przed nadgarstkiem - odparł podchodząc do jednego z okien.
- Powiedz Olivii, żeby ubierała ją w długi rękaw - nakazał starszy wampir.
- To i tak nic nie zmieni - zaczął Alexander trzymając kurczowo zasłonę - Przecież wiesz, że w pobliżu zombie będzie rozdzierał ją ból i nie będzie mogła walczyć.
- To nie będzie na wyprawach i polowaniach.
- Jest łowcą jej ojciec się domyśli - odpowiedział zrezygnowany Alex - Chyba, że ...
- Chyba, że zostanie strażnikiem w mieście - odpowiedział za syna Richard - Świetny pomysł synu - pochwalił go ojciec.
- Następnym razem daj mi dokończyć, a nie czytasz moje myśli - zdenerwował się Alex - Ale dzięki.
- Synu to nasza natura nie mogę się powstrzymać - odpowiedział z uśmiechem i wstał z krzesła - Tylko jedno mnie martwi ...
- Że Mia sama powie ojcu - dokończył za niego Alex - No co to nasza natura - powiedział kpiąco.
- No nie ważne. Chodźmy do niej - rozkazał ojciec i ruszył ku wyjściu.
Alex zrobił to samo i wyszedł z pomieszczenia. Szli w całkowitej ciszy kilka minut - ponieważ szpital był o 5 budynków dalej - rozglądając się czy nieprzyjaciel nie powrócił lecz nic nie stanęło im na drodze. Weszli do szpitala kierując się schodami na górę, gdzie leżała Mianella. Dziewczyna już się ocknęła i siedziała rozmawiając z przyjaciółką.
- Witam - przywitał się Richard - Przykro mi, że tak się stało.
Elficzka spojrzała na niego wielkimi błękitnymi oczami pełnymi bólu lecz nic nie powiedziała, kiwnęła tylko głową.
- Mógłbym zobaczyć ranę? - zapytał władca miasta podchodząc do łóżka.
Mia kiwnęła głową na tak znów nic nie powiedziała. Spoglądała tylko ukradkiem na młodego Weyland'a, który teraz stał przy schodach patrząc na podłogę.
- Chcę powiedzieć, że zombie który cię ugryzł został zniszczony.
- To dobrze - powiedziała cicho Mianella - Czy mogła bym zobaczyć się z tatą? - zapytała.
- To jest niestety nie możliwe - odparł smutno Richard - Dopiero za dwa tygodnie twój tata przyjedzie na polowanie. Wcześniej nie.
- Szkoda - wyszeptała elficzka pełna nadziej, że przytuli się do ojca - Czy ta rana zostanie?
- Niestety tak - odpowiedział Alex.
- Wiesz to jest ... - zaczęła Olivia, ale Alexander jej przerwał.
- Tak jest zawsze.
Młoda wampirzyca posłała mu znaczące spojrzenie, i przesłała wiadomość myślami "Czemu nie mogę jej powiedzieć?" odpowiedz Alexa była krótka "Bo nie".
- No dobrze może zmienisz ciuchy, bo te są straszne - powiedziała Olivia z niesmakiem wskazując na poplamioną bluzkę krwią i poszarpany sweter.
- Masz rację - odparła Mia krzywiąc się na samą myśl o tym, że wygląda strasznie.
Elficzka wstała z łóżka i skierowała się w stronę schodów spojrzała na Alexa, a on w tym czasie na nią ich oczy się spotkały, ale Mianella odwróciła wzrok.
- Olivio wybierz Bell długi rękaw - szepnął Richard - i nie zadawaj pytań - dodał.
Dziewczyna ze zdziwioną miną ruszyła za przyjaciółką. Ponownie posłała pytające spojrzenie w stronę młodego Weylanda, ale on tylko wzruszył ramionami.
- Ja?! - zdziwił się Green.
- Nie święty Walenty - krzyknęła z pomieszczenia rozbawiona wampirzyca - Chodźcie.
Elficzka i wampir ruszyli w stronę drzwi. Było to, to samo miejsce w którym pierwszy raz Bell zmieniła styl. Dziewczynie bardzo podobał się dywan na ścianie czuła się tu bezpiecznie. Rood grzebała po szafkach szukając jakiś bluzek, a Green przyglądał się jej z iskierką w oku -która zauważyła Mia. Domyślała się, że chłopakowi podoba się jej przyjaciółka i to z wzajemnością - było to widać.
- Znalazłam! - krzyknęła uradowana projektantka mody i rzuciła w stronę elficzki.
Ta poszła za parawan i włożyła czystą, ciemnofioletową obcisłą bluzkę na długi rękaw. Na plecach miała wycięte paski przez, które widać było plecy. Bell pierwszy raz miała coś takiego na sobie i bardzo się jej ta bluzka spodobała.
- Jest super - odpowiedziała wychodząc za parawanu.
Na krześle siedziała Olivia, a za nią stał Jackob rozczesując jej rude włosy.
- On potrafi pięknie robić fryzury - wytłumaczyła zdziwionej Mii - I dzięki ma się ten gust - dodała dumna.
Bell usiadła obok nich wpatrując się w zręczne palce wampira i zadowolona minę przyjaciółki (miała rację oni się w sobie kochają, ale nie potrafią tego wyznać). Chłopak przeplatała kosmyki włosów tworząc pięknego kłosa, a na końcu spiął go czarną gumką. Przełożył warkocz na prawy bok dziewczyny i pocałował ją w policzek, Olivia zarumieniła się i szepnęła "dziękuje".
- Masz talent - pochwaliła go elficzka - Wygląda pięknie.
- Dzięki, ale zależy to od włosów. Chcesz tobie też mogę zrobić. - powiedział spoglądają na jej włosy.
- Okey.
Chłopak przeczesał włosy Mianelli i zaczął splatać kosmyki od samej góry głowy i kierował je bokiem tak, że kłos był po środku spleciony, a po bokach włosy były proste i lekko opadał na lewe ramię.
- Gotowe - oznajmił podając jej lusterko.
- Mi takiego nie robiłeś! - oburzyła się Olivia.
- Bo tobie lepiej w prostym - uśmiechną się przytulając ją - Głody jestem!
- Szczerze mówiąc ja też - powiedziała wampirzyca oblizując wargi - A ty? - to pytanie skierowane było do oglądającej włosy elficzki.
- Trochę, ale wiecie ja nie pijam krwi.
- To raczej wiemy - zaśmiali się - Zaprowadzimy cię do stołówki, a sami pójdziemy coś upolować poza granicami miasta - dodała rudowłosa.
- Macie stołówkę dla elfów ? - zdziwiła się.
- Nom, dla każdego rodzaju elfów - dodał Jackob.
- Naprawdę? A wy za każdym razem musicie wychodzić poza mury? - zapytała z ciekawością.
- Tak jeśli chcemy coś wegetariańskiego (krew zwierząt) - powiedziała Olivia idąc w stronę szafy.
- Ja wolę przekąsić coś za Błękitną Laguną - wtrącił Green.
- Nawet o tym nie myśl - skarciła go Rood nakładając czarną bluzę z kapturem - Obiecałeś - przypomniała mu.
- Ach ... dobrze że jadłem na polowaniu - powiedział szeptem do Mii.
- Jak mogłeś!!!! - krzyknęła Olivia krocząc ze złością w jego stronę z pięściami.
Blondy był jednak szybszy i silniejszy pochwycił jej ręce i okręcił wokoło na końcu objął ramionami. W ten sposób wampirzyca została przytrzymana, ale nie była już zła, raczej się śmiała. Elficzka wiedziała, że są dla siebie stworzeni i jeżeli sami nie wyznają sobie miłości to ona im pomoże.
- Dobrze więc proponuje kolację z dzika - powiedział puszczając przyjaciółkę - Co ty na to?
- Jak na lato - zaśmiała się - Tylko najpierw odstawmy Mię do stołówki.
- Mogę iść sama tylko powiedzcie gdzie - zaproponowała Bell nie chcąc przerywać papużką kolacji.
- Nie! Bo znów coś cię napadnie - zaprotestowała Olivia - Potem i tak muszę pokazać ci kwaterę elfów.
- Okey, a daleko to? - zapytała.
- Nie twój "nowy domek" jest cztery budynki dalej numer E - odpowiedziała - A stołówka rząd 2 budynek C - dodała.
- To dzięki za instrukcję trafię sama - powiedziała kierując się w stronę drzwi - Miłego wieczoru!
- Ale ...
- Olivio miłego wieczoru - powiedziała ponownie z uśmiechem po czym wyszła z pomieszczenia.
Na dworze robiło się coraz jaśniej - dochodził poranek - chociaż na niebie był jeszcze okrągły, złocisty księżyc. Wiatru nie było, ale Mia i tak czuła zimno na plecach - przez bluzkę z dziurami - co dawało miłe uczucie. Dziewczyna szła w stronę "wyjścia" z rzędu 1, rozglądając się dookoła. Podziwiała te szare, równe budynki (w jej mieście było tak kolorowo i można powiedzieć nie równo). Wszędzie można było spotkać jakieś żyjątko, a zamiast kamieni była ścieżka z ziemi porośnięta trawą. Było tak dużo zieleni - można było chodzić boso. Tutaj czysto, srogo, a jeśli przeszło by się na boso po kamieniach na pewno były by rany na stopach. Mianella czuła się nieswojo, ale była to kwestia czasu - wiedziała o tym. Szła rozmyślając o nowym miejscu zamieszkania o tym czy tutaj ktoś chodzi spać, czy wampiry wychodzą w dzień czy tylko siedzi w zamknięciu. Bell zawsze chciała zobaczyć co jest poza jej wsią i spełniło się to lecz teraz nowym marzeniem było zobaczyć co znajduje się za Błękitną Laguną. Strasznie ją ciągnęło do ludzi do nowych miejsc, ale sukcesem było to, że tata pozwolił jej by szkoliła się na łowcę. Dziewczynka wyszła z rzędu 1 i skierowała się w stronę drugiego. Znów szła rozmyślając, gdy coś albo ktoś przykuł jej uwagę. Nie widziała z daleka kim był ten "ktoś" ale sylwetka podobna była do wampira. Poszła więc w kierunku siedzącej na murze obronnym postaci. Przybliżając się widziała już dokładniejszą sylwetkę płci męskiej. Umięśnione ramiona były napięte, a głowa opadała na prawo - postać siedziała tyłem - patrząc w stronę "świata" za murem. Mia cicho podeszła do muru i zaczęła wspinać się do góry po stromych stopniach, gdy usłyszała w głowie "Nie skradaj się". Znów się przestraszyła, ale wiedziała, że to on. Alex.
- Skąd wiedziałeś - spytała pochodząc do niego.
- Jestem wampirem. Mam wyostrzone zmysły. Słyszę najcichszy dźwięk - odpowiedział nie zmieniając pozycji - Jak się czujesz?
Mianie nie odpowiedziawszy nic podeszła do ściany muru i usiadła na niego przyciągając kolana do piersi i oplatając je ramionami.
- Dobrze - powiedziała patrząc na liczne łąki, lasy i na rzekę - Nie podziękowałam ci za uratowanie życia - dodała.
Alexander spojrzał na nią i już chciał coś powiedzieć, ale elficzka mu przerwała.
- Dziękuje.
Wampir nic nie odpowiedział tylko patrzał na błękitne oczy dziewczyny, na piękne blond włosy i na uroczą twarz. Poczuł coś ciepłego w niebijącym już od dawna sercu i odwrócił wzrok.
- Nie ma za co.
Nic więcej nie wydusił więc siedzieli tak w ciszy patrząc na "świat" za murem. Mia zastanawiała się, gdzie jest Błękitna Laguna, a Alex czytał jej myśli. Chciał pokazać gdzie się znajduje, ale wydałoby się, że czyta jej w myślach, więc czekał aż sama zapyta.
- Gdzie jest Błękitna Laguna? - zapytała w końcu Bell.
Wampir wstał podszedł do Mii i usiadł obok niej puszczając nogi za ścianę, kamiennego muru.
- Widzisz tą rzekę? - zapytała wskazując na pasmo ciemnego błękitu.
- Tak.
- Obok znajduje się szara skała wygląda jak góra - wskazał - Tam po lewej od rzeki.
- I to jest ta Błękitna Laguna? - zapytała w odpowiedzi elficzka.
- Tak, za nią mieszkają ludzie.
- Skąd taka nazwa? - zapytała blondynka opuszczając nogi za ścianę muru podobnie jak Alex.
- Błękitna Laguna to ta rzeka, a że za nią mieszkają ludzie jest ona granica naszych światów - odpowiedział spoglądając na elficzkę ukradkiem.
- Rozumiem - przytaknęła.
Ponownie nastała głucha cisza, w której oboje siedzieli patrząc na rzekę i skałę.
- Byłaś w kwaterze elfów? - zapytał Alex przerywając długą ciszę.
- Miałam zamiar, ale jakoś przykułeś moją uwagę - odpowiedział Mia uświadamiając sobie po chwili co właśnie powiedziała. Zrobiło jej się gorąco, a na policzkach pojawił rumieniec.
- Udam, że tego nie słyszałem - powiedział z uśmiechem Weyland.
- Była bym wdzięczna - odpowiedział - Ja już pójdę.
- Może ... - zaczął ale Bell mu przerwała.
- Nie. Dojdę sama - odparła i zeszła ze ściany muru.
- Szklenie o 10.00 - przypomniał jej wampir.
Mia kiwnęła głową i zeszła po schodach kierując się do rzędu 1. Miała niecałe 9 godzin na odpoczynek więc wolała się przespać niż marnować czas na jedzenie. Szła rozmyślają o tym spotkaniu, Alex wydawał się miły i nawet pociągający. Nie miała pojęcia czemu tak myśli, ale wolała o tym zapomnieć. Pójść spać.
Po kilku minutach dotarła do szarego budynku numer E. Weszła, a jej oczom ukazał się duży, przytulny salon. Żółte ściany, zielone fotele i kanapy, drewniane stoły - wszystko ja u niej w domu - po bokach schody. Za nimi drzwi z napisem "łazienka" po lewej damska po prawej męska. Skierowała się ku schodom i weszła na górę. Tam było 6 par drzwi, każdy z tabliczką. Mia ruszyła w z dłuż nich czytając napisy. Były to imiona i nazwiska (elfickie). Na końcu korytarza znalazła tabliczkę podpisaną "Mianella Bell". Otworzyła drzwi i zobaczyła piękne pomarańczowo-zielone ściany, drewnianą podłogę i wielkie łoże z jasnozielonym baldachimem. Po lewej stronie stała szafa i lustro, po prawej było okno zasłonięte białą firanką. Dziewczyna poczuła się ja w domu i od razu rzuciła się na łóżko. Flanelowa pościel pachniała różami i kołysała do snu. Mia ściągnęła buty, spodnie i weszła pod kołdrę. Od razu zasnęła - była wykończona tym dniem.
__________________________________________________________________________
.
Hej! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale szkoła pochłania dużo czasu. Udało mi się jednak napisać nowy rozdział. Jest w nim trochę dużo dialogu, no ale musiałam wam parę rzeczy wyjaśnić.
Mam nadzieję że się spodoba :) Napiszcie co sądzicie! Bardzo proszę, nawet z anonima! Kilka słów.
Zapraszam też do OBSERWOWANIA mojego bloga!!! Jeśli ktoś tak jak ja zaczyna ferie to życzę miłych. pełnych śniegu dwóch tygodni! Kittykat
- Synu to nasza natura nie mogę się powstrzymać - odpowiedział z uśmiechem i wstał z krzesła - Tylko jedno mnie martwi ...
- Że Mia sama powie ojcu - dokończył za niego Alex - No co to nasza natura - powiedział kpiąco.
- No nie ważne. Chodźmy do niej - rozkazał ojciec i ruszył ku wyjściu.
Alex zrobił to samo i wyszedł z pomieszczenia. Szli w całkowitej ciszy kilka minut - ponieważ szpital był o 5 budynków dalej - rozglądając się czy nieprzyjaciel nie powrócił lecz nic nie stanęło im na drodze. Weszli do szpitala kierując się schodami na górę, gdzie leżała Mianella. Dziewczyna już się ocknęła i siedziała rozmawiając z przyjaciółką.
- Witam - przywitał się Richard - Przykro mi, że tak się stało.
Elficzka spojrzała na niego wielkimi błękitnymi oczami pełnymi bólu lecz nic nie powiedziała, kiwnęła tylko głową.
- Mógłbym zobaczyć ranę? - zapytał władca miasta podchodząc do łóżka.
Mia kiwnęła głową na tak znów nic nie powiedziała. Spoglądała tylko ukradkiem na młodego Weyland'a, który teraz stał przy schodach patrząc na podłogę.
- Chcę powiedzieć, że zombie który cię ugryzł został zniszczony.
- To dobrze - powiedziała cicho Mianella - Czy mogła bym zobaczyć się z tatą? - zapytała.
- To jest niestety nie możliwe - odparł smutno Richard - Dopiero za dwa tygodnie twój tata przyjedzie na polowanie. Wcześniej nie.
- Szkoda - wyszeptała elficzka pełna nadziej, że przytuli się do ojca - Czy ta rana zostanie?
- Niestety tak - odpowiedział Alex.
- Wiesz to jest ... - zaczęła Olivia, ale Alexander jej przerwał.
- Tak jest zawsze.
Młoda wampirzyca posłała mu znaczące spojrzenie, i przesłała wiadomość myślami "Czemu nie mogę jej powiedzieć?" odpowiedz Alexa była krótka "Bo nie".
- No dobrze może zmienisz ciuchy, bo te są straszne - powiedziała Olivia z niesmakiem wskazując na poplamioną bluzkę krwią i poszarpany sweter.
- Masz rację - odparła Mia krzywiąc się na samą myśl o tym, że wygląda strasznie.
Elficzka wstała z łóżka i skierowała się w stronę schodów spojrzała na Alexa, a on w tym czasie na nią ich oczy się spotkały, ale Mianella odwróciła wzrok.
- Olivio wybierz Bell długi rękaw - szepnął Richard - i nie zadawaj pytań - dodał.
Dziewczyna ze zdziwioną miną ruszyła za przyjaciółką. Ponownie posłała pytające spojrzenie w stronę młodego Weylanda, ale on tylko wzruszył ramionami.
*
Gdy dziewczyny dotarł do budynku "Mody"- jak nazywały to wampiry- zastały w nim młodego, umięśnionego blondyna, który siedział na jednej z czarnych sof.
- Jackob wróciłeś - krzyknęła radośnie Olivia.
- Aż tak się stęskniłaś - odpowiedział unosząc jedna z jasnych brwi w znaczącym geście.
- Oj przestań wiesz, że się martwiłam - odparła ruszając w jego stronę.
Jackob wstał i przytulił mocno wampirzycę zatapiając twarz w jej roztrzepanym, rudym warkoczu.
- Jeszcze żyję - odpowiedział ze śmiechem - Hmmm, a to kto? - zapytał patrząc na blond włosom Mię.
- Mianella Bell nowa łowczyni - powiedziała dumnie rudowłosa odrywając się od przyjaciela.
- Jestem Jackob Green - przedstawił się wampir - Łowca, przyjaciel tej tu - wskazał na obrażoną Olivię.
- Tej tu?! - zapytała wściekła.
- Taki żarcik nie złość się rudzielcu - bronił się blondyn - i pomocnik projektantek mody - dokończył.
- Miło mi.
- To jedyny facet znający się w tym mieście na modzie - zaśmiała się Olivia czochrając blond włosy wampira.
- I jedyny, który potrafi cię rozbawić - dodał obejmując ją ramieniem - No dobra, ale widzę, że musisz się przebrać - wskazał na strój Mii.
- Tak tylko ty nam przerwałeś - wtrąciła się rudowłosa wampirzyca ściągając z siebie ramię przyjaciela i ruszając w stronę drzwi za recepcją.- Ja?! - zdziwił się Green.
- Nie święty Walenty - krzyknęła z pomieszczenia rozbawiona wampirzyca - Chodźcie.
Elficzka i wampir ruszyli w stronę drzwi. Było to, to samo miejsce w którym pierwszy raz Bell zmieniła styl. Dziewczynie bardzo podobał się dywan na ścianie czuła się tu bezpiecznie. Rood grzebała po szafkach szukając jakiś bluzek, a Green przyglądał się jej z iskierką w oku -która zauważyła Mia. Domyślała się, że chłopakowi podoba się jej przyjaciółka i to z wzajemnością - było to widać.
- Znalazłam! - krzyknęła uradowana projektantka mody i rzuciła w stronę elficzki.
Ta poszła za parawan i włożyła czystą, ciemnofioletową obcisłą bluzkę na długi rękaw. Na plecach miała wycięte paski przez, które widać było plecy. Bell pierwszy raz miała coś takiego na sobie i bardzo się jej ta bluzka spodobała.
- Jest super - odpowiedziała wychodząc za parawanu.
Na krześle siedziała Olivia, a za nią stał Jackob rozczesując jej rude włosy.
- On potrafi pięknie robić fryzury - wytłumaczyła zdziwionej Mii - I dzięki ma się ten gust - dodała dumna.
Bell usiadła obok nich wpatrując się w zręczne palce wampira i zadowolona minę przyjaciółki (miała rację oni się w sobie kochają, ale nie potrafią tego wyznać). Chłopak przeplatała kosmyki włosów tworząc pięknego kłosa, a na końcu spiął go czarną gumką. Przełożył warkocz na prawy bok dziewczyny i pocałował ją w policzek, Olivia zarumieniła się i szepnęła "dziękuje".
- Masz talent - pochwaliła go elficzka - Wygląda pięknie.
- Dzięki, ale zależy to od włosów. Chcesz tobie też mogę zrobić. - powiedział spoglądają na jej włosy.
- Okey.
Chłopak przeczesał włosy Mianelli i zaczął splatać kosmyki od samej góry głowy i kierował je bokiem tak, że kłos był po środku spleciony, a po bokach włosy były proste i lekko opadał na lewe ramię.
- Gotowe - oznajmił podając jej lusterko.
- Mi takiego nie robiłeś! - oburzyła się Olivia.
- Bo tobie lepiej w prostym - uśmiechną się przytulając ją - Głody jestem!
- Szczerze mówiąc ja też - powiedziała wampirzyca oblizując wargi - A ty? - to pytanie skierowane było do oglądającej włosy elficzki.
- Trochę, ale wiecie ja nie pijam krwi.
- To raczej wiemy - zaśmiali się - Zaprowadzimy cię do stołówki, a sami pójdziemy coś upolować poza granicami miasta - dodała rudowłosa.
- Macie stołówkę dla elfów ? - zdziwiła się.
- Nom, dla każdego rodzaju elfów - dodał Jackob.
- Naprawdę? A wy za każdym razem musicie wychodzić poza mury? - zapytała z ciekawością.
- Tak jeśli chcemy coś wegetariańskiego (krew zwierząt) - powiedziała Olivia idąc w stronę szafy.
- Ja wolę przekąsić coś za Błękitną Laguną - wtrącił Green.
- Nawet o tym nie myśl - skarciła go Rood nakładając czarną bluzę z kapturem - Obiecałeś - przypomniała mu.
- Ach ... dobrze że jadłem na polowaniu - powiedział szeptem do Mii.
- Jak mogłeś!!!! - krzyknęła Olivia krocząc ze złością w jego stronę z pięściami.
Blondy był jednak szybszy i silniejszy pochwycił jej ręce i okręcił wokoło na końcu objął ramionami. W ten sposób wampirzyca została przytrzymana, ale nie była już zła, raczej się śmiała. Elficzka wiedziała, że są dla siebie stworzeni i jeżeli sami nie wyznają sobie miłości to ona im pomoże.
- Dobrze więc proponuje kolację z dzika - powiedział puszczając przyjaciółkę - Co ty na to?
- Jak na lato - zaśmiała się - Tylko najpierw odstawmy Mię do stołówki.
- Mogę iść sama tylko powiedzcie gdzie - zaproponowała Bell nie chcąc przerywać papużką kolacji.
- Nie! Bo znów coś cię napadnie - zaprotestowała Olivia - Potem i tak muszę pokazać ci kwaterę elfów.
- Okey, a daleko to? - zapytała.
- Nie twój "nowy domek" jest cztery budynki dalej numer E - odpowiedziała - A stołówka rząd 2 budynek C - dodała.
- To dzięki za instrukcję trafię sama - powiedziała kierując się w stronę drzwi - Miłego wieczoru!
- Ale ...
- Olivio miłego wieczoru - powiedziała ponownie z uśmiechem po czym wyszła z pomieszczenia.
Na dworze robiło się coraz jaśniej - dochodził poranek - chociaż na niebie był jeszcze okrągły, złocisty księżyc. Wiatru nie było, ale Mia i tak czuła zimno na plecach - przez bluzkę z dziurami - co dawało miłe uczucie. Dziewczyna szła w stronę "wyjścia" z rzędu 1, rozglądając się dookoła. Podziwiała te szare, równe budynki (w jej mieście było tak kolorowo i można powiedzieć nie równo). Wszędzie można było spotkać jakieś żyjątko, a zamiast kamieni była ścieżka z ziemi porośnięta trawą. Było tak dużo zieleni - można było chodzić boso. Tutaj czysto, srogo, a jeśli przeszło by się na boso po kamieniach na pewno były by rany na stopach. Mianella czuła się nieswojo, ale była to kwestia czasu - wiedziała o tym. Szła rozmyślając o nowym miejscu zamieszkania o tym czy tutaj ktoś chodzi spać, czy wampiry wychodzą w dzień czy tylko siedzi w zamknięciu. Bell zawsze chciała zobaczyć co jest poza jej wsią i spełniło się to lecz teraz nowym marzeniem było zobaczyć co znajduje się za Błękitną Laguną. Strasznie ją ciągnęło do ludzi do nowych miejsc, ale sukcesem było to, że tata pozwolił jej by szkoliła się na łowcę. Dziewczynka wyszła z rzędu 1 i skierowała się w stronę drugiego. Znów szła rozmyślając, gdy coś albo ktoś przykuł jej uwagę. Nie widziała z daleka kim był ten "ktoś" ale sylwetka podobna była do wampira. Poszła więc w kierunku siedzącej na murze obronnym postaci. Przybliżając się widziała już dokładniejszą sylwetkę płci męskiej. Umięśnione ramiona były napięte, a głowa opadała na prawo - postać siedziała tyłem - patrząc w stronę "świata" za murem. Mia cicho podeszła do muru i zaczęła wspinać się do góry po stromych stopniach, gdy usłyszała w głowie "Nie skradaj się". Znów się przestraszyła, ale wiedziała, że to on. Alex.
- Skąd wiedziałeś - spytała pochodząc do niego.
- Jestem wampirem. Mam wyostrzone zmysły. Słyszę najcichszy dźwięk - odpowiedział nie zmieniając pozycji - Jak się czujesz?
Mianie nie odpowiedziawszy nic podeszła do ściany muru i usiadła na niego przyciągając kolana do piersi i oplatając je ramionami.
- Dobrze - powiedziała patrząc na liczne łąki, lasy i na rzekę - Nie podziękowałam ci za uratowanie życia - dodała.
Alexander spojrzał na nią i już chciał coś powiedzieć, ale elficzka mu przerwała.
- Dziękuje.
Wampir nic nie odpowiedział tylko patrzał na błękitne oczy dziewczyny, na piękne blond włosy i na uroczą twarz. Poczuł coś ciepłego w niebijącym już od dawna sercu i odwrócił wzrok.
- Nie ma za co.
Nic więcej nie wydusił więc siedzieli tak w ciszy patrząc na "świat" za murem. Mia zastanawiała się, gdzie jest Błękitna Laguna, a Alex czytał jej myśli. Chciał pokazać gdzie się znajduje, ale wydałoby się, że czyta jej w myślach, więc czekał aż sama zapyta.
- Gdzie jest Błękitna Laguna? - zapytała w końcu Bell.
Wampir wstał podszedł do Mii i usiadł obok niej puszczając nogi za ścianę, kamiennego muru.
- Widzisz tą rzekę? - zapytała wskazując na pasmo ciemnego błękitu.
- Tak.
- Obok znajduje się szara skała wygląda jak góra - wskazał - Tam po lewej od rzeki.
- I to jest ta Błękitna Laguna? - zapytała w odpowiedzi elficzka.
- Tak, za nią mieszkają ludzie.
- Skąd taka nazwa? - zapytała blondynka opuszczając nogi za ścianę muru podobnie jak Alex.
- Błękitna Laguna to ta rzeka, a że za nią mieszkają ludzie jest ona granica naszych światów - odpowiedział spoglądając na elficzkę ukradkiem.
- Rozumiem - przytaknęła.
Ponownie nastała głucha cisza, w której oboje siedzieli patrząc na rzekę i skałę.
- Byłaś w kwaterze elfów? - zapytał Alex przerywając długą ciszę.
- Miałam zamiar, ale jakoś przykułeś moją uwagę - odpowiedział Mia uświadamiając sobie po chwili co właśnie powiedziała. Zrobiło jej się gorąco, a na policzkach pojawił rumieniec.
- Udam, że tego nie słyszałem - powiedział z uśmiechem Weyland.
- Była bym wdzięczna - odpowiedział - Ja już pójdę.
- Może ... - zaczął ale Bell mu przerwała.
- Nie. Dojdę sama - odparła i zeszła ze ściany muru.
- Szklenie o 10.00 - przypomniał jej wampir.
Mia kiwnęła głową i zeszła po schodach kierując się do rzędu 1. Miała niecałe 9 godzin na odpoczynek więc wolała się przespać niż marnować czas na jedzenie. Szła rozmyślają o tym spotkaniu, Alex wydawał się miły i nawet pociągający. Nie miała pojęcia czemu tak myśli, ale wolała o tym zapomnieć. Pójść spać.
Po kilku minutach dotarła do szarego budynku numer E. Weszła, a jej oczom ukazał się duży, przytulny salon. Żółte ściany, zielone fotele i kanapy, drewniane stoły - wszystko ja u niej w domu - po bokach schody. Za nimi drzwi z napisem "łazienka" po lewej damska po prawej męska. Skierowała się ku schodom i weszła na górę. Tam było 6 par drzwi, każdy z tabliczką. Mia ruszyła w z dłuż nich czytając napisy. Były to imiona i nazwiska (elfickie). Na końcu korytarza znalazła tabliczkę podpisaną "Mianella Bell". Otworzyła drzwi i zobaczyła piękne pomarańczowo-zielone ściany, drewnianą podłogę i wielkie łoże z jasnozielonym baldachimem. Po lewej stronie stała szafa i lustro, po prawej było okno zasłonięte białą firanką. Dziewczyna poczuła się ja w domu i od razu rzuciła się na łóżko. Flanelowa pościel pachniała różami i kołysała do snu. Mia ściągnęła buty, spodnie i weszła pod kołdrę. Od razu zasnęła - była wykończona tym dniem.
__________________________________________________________________________
.
Hej! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale szkoła pochłania dużo czasu. Udało mi się jednak napisać nowy rozdział. Jest w nim trochę dużo dialogu, no ale musiałam wam parę rzeczy wyjaśnić.
Mam nadzieję że się spodoba :) Napiszcie co sądzicie! Bardzo proszę, nawet z anonima! Kilka słów.
Zapraszam też do OBSERWOWANIA mojego bloga!!! Jeśli ktoś tak jak ja zaczyna ferie to życzę miłych. pełnych śniegu dwóch tygodni! Kittykat
Nie chcę Cię urazić, ale troszeczkę nie pasowała mi rozmowa między Olivią, a Bell. Pytania typu "zostańmy przyjaciółkami" raczej nadają się do opowiadań dla dzieci, a tutaj właśnie bohaterki powinny przedstawić swoją przyjaźń przez czyny. Pomagając sobie itd. Pomyśl o tym! To świat w czasie wojny, nie ma czasu na błahe rozmowy :) Również tak jak Alex zdziwiłam się co robią zombie w mieście... raczej nie powinno dojść do ataku, bo instytucja powinna być zabezpieczona, przecież w końcu szkoli się tam łowców, dzięki którym można przeważyć szalę zwycięstwa na ich stronę. Jestem ciekawa, kiedy wyjdzie sprawa ze znakiem na jej ręce... mam nadzieję, że znajdą na to jakiś lek, bo źle by było, gdyby główna bohaterka nie poszłaby na żadne polowanie :P Musi być jakiś dreszczyk emocji! Mimo tych początkowych narzekać, to muszę przyznać, że potem powoli się rozkręca znajomość między dziewczynami. Myślę, że jakbyś pominęła tą rozmowę o przyjaźni, wszystko było by dość dobre. Jeszcze zwrócę Ci uwagę na nazwy! Jeśli Błękitna Laguna jest nazwą własną to piszemy ją z dużej litery, tak jak ja napisałam, a nie całą drukowanymi. Nie przyjemnie to się czyta, a dodatkowo przez to można zauważyć jak dużo powtórzeń tej nazwy użyłaś. :) Życzę Ci dużo weny i zapraszam do mnie na 13 rozdział,
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
Dziękuje za komentarz. Rozumiem twoje uwagi na temat tej przyjaźni i spróbuje ją rozwiną. Co do ataku zombie będzie wyjaśnione w następnym rozdziale dlaczego pojawiły się na terenie miasta. Dziękuje za radę na temat Błękitnej Laguny. Kittykat
UsuńHej;) Zaprosiłaś mnie do siebie więc jestem;) Cieszę się, że streszczenie Ci się spodobało i mam nadzieję, że następne rozdziały również przypadną do gustu;)
OdpowiedzUsuńCo do Twojego opowiadania, przeczytałam i choć na razie treści nie jest dużo to wydaje mi się, że będzie ciekawe. Tylko razi mnie troszkę, że jest o wiele więcej dialogów niż opisów. Lubię, gdy autor treść przekazuje własnie w formie opisowej, a nie ciągłymi rozmowami i myślę, że wszystko byłoby wyraźniejsze jakbyś się bardziej na tych opisach skupiła;)
Też mnie zaskoczył ten fragment o przyjaźni. Myślę, że starsze osoby nie pytają się już "zostaniesz moją przyjaciółką". Tak samo jak dorośli mężczyźni nie mówią "będziesz ze mną chodzić?". To raczej zwroty używane przez dzieci, czy 'młodych nastolatków' ;D Za to ciekawi mnie o co chodzi z tym zombiakiem. Polubiłam ich po The Walking Dead, więc cieszy mnie, że i tutaj są;D
Pozdrawiam!:*
I mam pytanie, informować o nowościach?
Hej! Cieszę się, że wpadłaś :) Dialogi no tak uwielbiam je pisać i wiem, że jest ich za dużo ^^. Kolejny rozdział ma dużo opisów (pojawi się najpóźniej za dwa dni) chociaż będą też dialogi (w mniejszej ilości). Co do tej przyjaźni ten fragment zostanie usunięty gdyż po przemyśleniu tez mi nie pasuje. Zombie to moje ulubione istotki i będzie ich dużo więcej :)
Usuń...
Oczywiście informuj ^^ tylko jeśli możesz to w zakładce SPAM
Kittykat :)